LAS VEGE JULKI
Drewniany dom na skraju lasu przypominał rezydencje z lat 20. spotykane w miejscowościach uzdrowiskowych. Piękna oranżeria i weranda, duży ogród i cudna kolorowa, słoneczna jesień to wszystko, czego rodzina Julki potrzebowała do szczęścia. No może... nie wszystko. W tej rodzinie bardzo starannie pielęgnowano myśliwskie tradycje. Święto Hubertusa było tu najważniejsze po Bożym Narodzeniu. Wszyscy męscy potomkowie rodu zajmowali się polowaniem, a dziczyzna królowała na stole, podczas każdej świątecznej i weekendowej okazji.
Julka - energiczna młoda kobieta - była dumna ze swojego pochodzenia i wiedziała, że ma zawsze dokąd wracać i będzie bardzo serdecznie przyjęta. Las był jej żywiołem. Lubiła spacerować o każdej porze roku, ale szczególnie jesienią, kiedy był złoty i zimą po białej pierzynie śniegu.
Z jagód, jeżyn, grzybów i ziół przygotowywała nowe potrawy, nalewki i wciąż eksperymentowała w kuchni, poszukując oryginalnych, leśnych smaków. Dziczyzna i inne mięsa wcale nie były jej potrzebne do szczęścia. Ostatnio odkryła kuchnię Las Vege – tak ją nazwała. Julkę ciągle gdzieś nosiło. Uwielbiała podróże do najbardziej odległych miejsc w Polsce i na świecie. Była niespokojnym, poszukującym duchem. Jednym z jej największych marzeń była wyprawa do Las Vegas.
To miał być miły niedzielny, rodzinny obiad. Wszyscy siedzieli już przy pięknie przygotowanym stole, czekając na popisowe dania mamy i Julki. Tata Janek zacierał ręce, amerykański wujek Tom (dla przyjaciół i rodziny Tomek) pociągał nosem, chcąc złapać zapach unoszący się w całej kuchni. Dziadek Karol wychylał się co chwilę na krześle, wypatrując ulubionej zupy grzybowej, babcia Emilia oglądała piękne wykończenie obrusu i śnieżnobiałe bawełniane serwety. Julka biegała wokół stołu, rozdając gościom dziwne „narzędzia” do jedzenia. Pałeczki były jej ostatnim odkryciem. Dziadek stwierdził, że to za duże wykałaczki, tata spojrzał pytająco z dziwnymi iskrami w oczach, a babcia z uśmiechem próbowała uchwycić je w odpowiedni sposób.
Julka oświadczyła, że od wczoraj jest wegetarianką i przygotowała azjatycką potrawę z polskimi grzybami. Tata poczerwieniał i chwycił się za serce, dziadek uderzył ręką w stół i wyszedł, mama wypuściła z rąk półmisek z pieczenią, a babcia i wujek Tomek zaczęli klaskać, podnosząc triumfująco ręce. Dali tym samym znać, że w końcu od wielu pokoleń ktoś ma mocny charakter i postanowił się wyłamać.
Niedzielny miły obiad stał się rewolucją rodzinną. Julka usiadła i zaczęła zajadać, jak gdyby nigdy nic. Dziadek ochłonął i wrócił. Wszyscy byli ciekawi powodów decyzji Julki. Ona opowiedziała o spotkaniu z joginem oraz o swojej wyprawie do Azji, z której wróciła kilka dni temu.
Wujek Tom pochwalił Julkę za odwagę i determinację, uznając że to najwyższy czas na spełnienie jej marzenia. Zaprosił ją na swoje ranczo w Teksasie i do … Las Vegas.
Las Vege i Las Vegas stały się teraz najważniejszym celem życia Julki.