KWIECIEŃ RÓŻNE HISTORIE PLECIE
W końcu przyszedł kwiecień. Dla Hanki pierwsze promienie wiosennego słońca były zbawienne. Po długiej, strasznej i ponurej zimie pogoda wydawała się wymarzona, choć nikt nie był pewien, że ta aura zawitała na dobre.
Hanka myślała, że pasmo jej niepowodzeń nigdy się skończy. W jej życiu zaszło tak wiele zmian, że 6 miesięcy trwało jak 6 długich lat.
Była zaniepokojona, a jednocześnie podekscytowana, tym co przyniesie kwiecień. Nie chciała i nie umiała już myśleć o minionych miesiącach. Zbyt dużo wieczorów przepłakała i przemyślała przy swoim ciepłym kominku w salonie, aby teraz zadręczać się tym wszystkim, co ciążyło jak ołowiana, zimowa chmura.
Postanowiła zrobić wielkie wiosenne porządki. Na pierwszy ogień poszły stare zdjęcia, potem ubrania związane z ostatnimi wydarzeniami, a na końcu wszystkie prezenty od znienawidzonej osoby.
Hanka uwielbiała swój dom, którego właścicielką była od 5 lat. Mały, przytulny, z klimatem i ze swoją niepowtarzalną historią, skradł jej serce, kiedy po raz pierwszy przyjechała go oglądać. Kochała też ogród wokół niego, w którym miała stare, kwitnące krzewy, białą altanę dla gości, i sznury na bieliznę, bo uwielbiała rozwieszać na nich pranie, które potem pachniało promieniami słońca i wiosenną zielenią.
Hanka po zrobieniu porządków, wyjęła swoją najcenniejszą zastawę po ukochanej babci i najpiękniejsze obrusy na świecie, do których miała wyjątkową słabość. Śnieżnobiałe, kolorowe lub wytłaczane wzbudzały zachwyt każdego, kto gościł u Hanki. Tych okazji nie było w roku zbyt wiele, ale posiadały zawsze wyjątkową oprawę.
Niedługo miały być jej okrągłe urodziny, więc zaprosiła kilkoro przyjaciół na uroczystą kolację. Obrusy się już prały, a ona usiadła z kawą w ogrodzie. Nie miała tu wielu sąsiadów, ale wszyscy których znała byli bardzo mili i uczynni. Hanka czasem myślała, że robili to z żalu, z powodu jej przejść życiowych, które czasami było słychać i widać w postaci krzyków przed domem i odjeżdżającego z piskiem opon pięknego auta.
Pani Zofia, sąsiadka z żółtego domu z lewej, zawsze potrafiła ją pocieszyć w duchu filozofii Bliskiego Wschodu. Za to sąsiada z prawej Hanka przez długi czas nie miała, ale na jesień wprowadził się Ktoś. Dobrze, gdyby był wart tego przepięknego, zielonego domu, który stał bardzo samotny i smutny, pokazując często w czasie deszczu załzawione oczy ciemnych okien.
Obrusy i prześcieradła właśnie skończyły się prać, więc Hanka poszła po nie, a potem zaczęła rozwieszać na świeżym powietrzu, nucąc pod nosem tekst ulubionej piosenki. Zapomniała o wszystkich problemach i o całym świecie, poza tym wspaniałym słońcem, w którym jej mokre obrusy prezentowały się zjawiskowo.
Nagle jedno z prześcieradeł ożywiło się i zyskało postać ludzkiej sylwetki, mówiącej coś niskim głosem. Prześcieradłowy potwór potknął się o wiaderko i runął jak długi tuż przed stopami Hanki. Kiedy zaczął wstawać, podnosząc wielkie, białe łapy, Hanka otrząsnęła się natychmiast z szoku i osłupienia. W odruchu samoobrony sięgnęła po gliniany dzbanek – doniczkę i zamachnęła się zamaszyście na potwora. Na szczęście nie zdążyła rozbić narzędzia zbrodni na tym osobniku, gdyż zaczął mówić ludzkim głosem i wyplątał się z prześcieradła.
Jej oczom ukazał się wysoki przystojniak, przedstawiając się jako nowy sąsiad Piotrek, właściciel zielonego domu. Sąsiadka po krótkim namyśle zaprosiła go na herbatę.
Wyjaśnił Hance, że dla niego ta zima była bardzo długa i smutna a przez ostatnie miesiące wychodził z domu tylko w niezbędnych sprawach. W końcu chciał poznać swoich sąsiadów i tak trafił do ogrodu Hanki, zaplątując się w jej pranie.
Obiecał, że następnym razem będzie krzyczał od furtki, żeby nikt nie wziął go za potwora. Potem zaprosił Hankę na kawę i tak kwiecień zaczął pleść nową historię w ich życiu, a zielony dom miał już zawsze wesołe iskierki w oczach okien.