BIAŁA DAMA W NASZEJ SZKOLE
Był 14 października. Staliśmy z bukietem cudnych frezji na klatce starej zabytkowej kamienicy przed wysokimi, rzeźbionymi drzwiami. Zośka, Marek, Adam, Piotr i ja – Magda czekaliśmy, aż ktoś nam otworzy.
Kiedy uchyliły się drzwi. naszym oczom ukazała się Biała Dama...
Wspaniałe lata szkoły średniej przeżyliśmy bardzo intensywnie. Byliśmy paczką najlepszych przyjaciół, chodzących z głowami w chmurach.
Nasza cała klasa uwielbiała lekcje fizyki. Nawet Janusz i Dorota, którzy przedmioty ścisłe traktowali z największą możliwą ignorancją, podziwiali jej wiedzę i talent pedagogiczny.
A to za sprawą profesor Alicji, której imię pamiętali bardzo nieliczni, czyli prawie nikt. Nasza pani od fizyki miała bardzo oryginalne przezwisko, które budziło grozę w szkole i poza nią. Czy Biała Dama musi ukazywać się tylko w nawiedzonych zamkach o północy? Otóż nie, jak pokazuje przykład Liceum nr 1. Nasza Biała Dama ukazywała się w biały dzień za każdym razem, wykładając swój przedmiot.
To przezwisko nadał nauczycielce nasz rocznik. Pani Alicja chodziła ubrana najczęściej na biało, a jej pasje i hobby budziły kontrowersje wśród uczniów, nauczycieli i szacownej dyrekcji.
Biała Dama miała specyficzny styl nauczania fizyki. Porywała opowieściami o wielu zjawiskach, przekazywała wiedzę w nadzwyczaj przystępny, oryginalny i radosny sposób. Jej lekcje odbywały się w wielu interesujących miejscach o różnych porach dnia i nocy. Nie opowiadały wyłącznie o podręcznikowych doświadczeniach, ale o całym otaczającym nas świecie. W pogodną letnią noc oglądaliśmy gwiazdy w parku miejskim, w słoneczny dzień uczyliśmy się o promieniowaniu UV, w deszczowy jesienny październik pani profesor opowiadała o ciśnieniu, Celsjuszu i Fahrenheicie.
Profesor zawsze była bardzo energiczną i pogodną osobą. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Ze swoim przedmiotem umiała dotrzeć do każdego, nawet najbardziej opornego na wiedzę fizyczną ucznia. Niektórym podsuwała biografię geniuszy Einsteina, Tesli czy Hawkinga, innym imponowała zdolnościami iluzjonistycznymi, na które poświęcała zajęcia pozalekcyjne i część koła fizycznego, a innych zadziwiała pomysłowością w organizowaniu zajęć podczas szkolnych wyjazdów w góry i na Mazury.
Miała jednak jedną i zasadniczą wadę, a mianowicie była bardzo wymagająca. Siała postrach, choć jak się przyznała po naszej maturze, nigdy tego nie chciała robić. Po prostu podchodziła do swojego zawodu z ogromnym poświęceniem, zaangażowaniem i pasją. Kochała młodzież nad życie. Była doskonałym psychologiem. Umiała słuchać, nie udzielała mądrych belferskich rad, ale kiedy ktoś prosił o pomoc, nigdy nie odmówiła.
Dlatego od 20 lat po zakończeniu liceum pojawialiśmy się co roku w Dzień Nauczyciela przed jej drzwiami, wiedząc że otworzy je piękna, pełna życia i uśmiechu najwspanialsza nauczycielka, Biała Dama.